Rycerz i Akolita
Księga trzecia: Barbarzyńska pasja
Rozdział ósmy: Nekromantyczne niebezpieczeństwa
Autor: mypenname3000
Prawa autorskie 2016
Uwaga: dzięki B0b za przeczytanie tego w wersji beta.
Thrak – Ruiny Murathi, Federacja Larg
„Czy na pewno wszystko w porządku?” – spytała Faoril, pocierając moje ramiona. „Ten kamień wyglądał na ciężki”.
- Dobrze – westchnęłam, delektując się sposobem, w jaki jej palce wmasowywały się w moje ramiona, łagodząc napięcie. „To był tylko rzut oka. Siniak w ogóle nie pulsuje.
– Musisz być ostrożny – kontynuował Faoril.
Jej palce wbiły się głęboko w mięśnie mojej szyi, łagodząc ból spowodowany oderwanym kamieniem, który mnie uderzył. Oparłem się z powrotem na jej nagich piersiach, kiedy pracowała, moje nogi wyciągnęły się w kierunku ognia. Po pierwszym pełnym dniu przeszukiwania ruin wciąż nie znaleźliśmy miecza. Ale zanim się rozgałęziliśmy, trzeba było przeszukać jeszcze cztery świątynie.
- To ork w nim, Faoril - powiedziała Serisia. Upiór mojej żony klęczał między moimi udami, jej chłodna dłoń gładziła mojego penisa w górę iw dół. Za każdym razem, gdy docierała do czubka, bawiła się moim przekłuciem kutasa w kości.
Rozkoszowałem się przyjemnością przeszywającą moje ciało, kiedy to robiła.
— Tak, jesteś takim wielkim, silnym, potężnym orkowym wojownikiem — powiedział Faoril. Jej sutki były twarde na moich szerokich plecach. „Ale to nie znaczy, że możesz wziąć pół tony skały, w której zapadnie ci się czaszka”.
— Ale to taka gruba czaszka — zachichotała Serisia. Jej blada twarz wpatrywała się we mnie, otoczona miękkimi brązowymi włosami. Kolczyk w kości na twarzy mojej zmarłej żony zmienił jej delikatny, kobiecy wyraz w coś jednocześnie złośliwego i okrutnego.
Jaką była niesamowitą kobietą.
Gładziłem jej brązowe włosy, gdy palce Faoril wbijały się głębiej. Nawet bez luźnej skały odbijającej się od mojego prawego ramienia i pleców, przeszukiwanie ruin było męczącą pracą. Ale dotyk dwóch kobiet pomógł złagodzić napięcie.
„Gdzie nauczyłeś się tego robić palcami?” Zapytałam.
– Xera mnie nauczyła.
Mój kutas pulsował, wyobrażając sobie wysoką i cycatą elfkę przesuwającą dłońmi po ciele Faorila. Uszy Xery drżały, kiedy dobrze się bawiła. Chętnie bym ją przeleciał, ale elfka zawsze się śmiała, kiedy o tym mówiłem, chwaląc się, że jej kutas jest większy niż mój.
Brzmiało to jak niezła przechwałka. Kiedy była następna, chciałabym zobaczyć, czy to prawda. Może podczas oglądania, jak rucha Faoril lub Serisię. Jęknęłam, zamykając oczy i próbując wyobrazić sobie elfa z tym kutasem.
"O czym myślisz?" – spytała Serisia. „Ponieważ twój kutas wydaje się być zrobiony ze stali Valyan.”
— Myśli, że Xera mnie masuje — mruknął Faoril. „Czy ona ma fiuta w twojej fantazji?”
„Fut”, jęknąłem, nie mogąc pozbyć się wizerunku Xery i jej penisa
– Jak niegrzecznie – zachichotała Serisia, po czym pochyliła się i długo, powoli polizała czubek mojego penisa. Jej ręka mogła być chłodna, ale jej język był gorący. Jęknąłem, gdy duch skończył lizać czubek mojego penisa, jej język wbił się w moją szczelinę, by zebrać słone precum. „Dlaczego kobieta z kutasem sprawia, że jesteś taki twardy?”
— Słyszałem, że uczony imieniem Ersaz nazwał to iluzją erotyczną — odpowiedział Faoril. „Poszukujemy nowych doświadczeń i nie ma nic bardziej nowatorskiego dla nas, ras dwupłciowych, niż jedna z hermafrodytów. Bujne, kobiece ciała z najbardziej męską częścią ciała. To mocny, kontrastowy, niemożliwy obraz”.
– Może – jęknęłam, pomysł płonął mi w głowie.
— To świetny pomysł również dla kobiet — zachichotał Faoril. "Zaufaj mi. Xera była popularna w Magery, gdy była w rui. A kiedy mnie masowała, miała swojego kutasa.
Jęknąłem, a mój kutas pulsował, gdy Serisia wciągnęła go do ust. Jej usta poruszały się w górę iw dół, jej język wirował, gdy ssała. Zamknąłem oczy, przeczesując dłonią jej brązowe włosy, gdy wyobraziłem sobie Xerę stojącą wysoko, jej uszy drgają, gdy wystają z jej zielonych włosów, podczas gdy masywny kutas wysuwa się z jej pachwiny.
– Potężny kutas Gewina – warknąłem.
Mój kutas wpadł do ust Serisi. Upiór sapnął w szoku. Nigdy nie eksplodowałem tak łatwo. Jej usta mocno ssały, popijając całą moją spermę, podczas gdy ja drżałem w objęciach Faoril. Przytuliła mnie, jej usta skubały moją szyję, podczas gdy jej miękkie dłonie pocierały moją poranioną klatkę piersiową.
„Ktoś jest podekscytowany”, wymruczał Faoril, gdy ostatni podmuch mojej spermy zalał ssące usta Serisii.
– Tak – warknąłem.
Serisia uniosła usta. Usiadła okrakiem na moim ciele, jej gorąca cipka ocierała się o mój wciąż twardy trzon i pocałowała Faorila przez moje ramię. Kątem oka widziałam, jak pieszczą się ich różowymi językami, przepuszczając między sobą moją słoną spermę.
To był kolejny gorący widok.
Mój kutas pulsował pod cipką mojej żony, gdy jęknęła w usta Faorila. Bolał mnie fiut. Jej ciało było tak ciepłe i odurzające było obserwowanie, jak ich język przepuszcza moją spermę tam iz powrotem jak smakowity smakołyk.
Moje ręce chwyciły żonę w talii. Uniosłem jej chłodne ciało, mój kutas był skierowany prosto w górę, a następnie uderzyłem fantomem w mojego kutasa. Moja żona i ja jęknęliśmy, gdy jej ciało pochłonęło mojego fiuta. Była ciasna, chwytając mojego penisa, podczas gdy piercing mojego trzonka pieścił jej ściany cipki, dodając kolejne mrowienie przyjemności biegające po moim kutasie.
- Cipa Slaty - sapnęła Serisia po zerwaniu pocałunku z Faorilem. „Jest dziś nienasycony”.
„Faceci zawsze lubią oglądać, jak dziewczyny spuszczają się na śnieżki”, uśmiechnął się Faoril. – To jest coś, czego kobiety magów uczą się na wczesnym etapie swoich praktyk. Saoria i ja robiliśmy to i robiliśmy je... Faoril westchnął. – Niech ją cholera. Czy to nigdy nie odejdzie?”
"Co?" Jęknąłem, gdy przesunęła się do tyłu, pozwalając mi położyć głowę na jej kolanach.
„Saoria była moją przyjaciółką. A przynajmniej tak myślałem. Ale kiedy zdała test, a ja miałam swoją… niefortunną porażkę, już mnie nie potrzebowała.” Faoril przysunął się jeszcze bardziej, a potem usiadł okrakiem na mojej twarzy. „Jestem zbyt napalony, żeby tracić czas na myślenie o niej. Zjedz moją cipkę, Traku. Uwielbiam, kiedy to robisz. Sprawiasz, że tak mocno się spuszczam.
- Ponieważ smakujesz tak pysznie – warknąłem, gdy przesunęła się do przodu, siadając na mnie okrakiem. Osunąłem się na jej uda, jej cipka muskała moje usta.
— Och, twój mąż jest utalentowany — sapnęła Faoril, gdy mój język przesunął się po jej fałdach, podczas gdy jej kręcone włosy łonowe łaskotały mnie w usta. Jej pikantny smak wypełnił moje usta. „Dziękuję za szkolenie go”.
„Był zapalonym uczniem” – wydyszała Serisia, jej cipka zacisnęła się i rozluźniła na moim penisie, gdy jechała w górę iw dół. „Chciał nauczyć się wszystkiego na uniwersytecie”.
Faoril zachichotała, a potem sapnęła, gdy wepchnąłem język głęboko w jej gorące głębiny. Moje dłonie zacisnęły się na jej szczupłym tyłku, gdy ocierała się o moją twarz. Jęknąłem i chrząknąłem w jej cipkę, gdy Serisia ślizgała się coraz szybciej na moim kutasie, poruszając swoją ociekającą cipką w górę iw dół, obracając biodrami i wirując moim kutasem przez jej fałdy.
– Mmm, tak, uwielbiam na nim jeździć – sapnęła Serisia. „Miło jest być pod nim, ale tutaj mogę kontrolować jego kutasa”.
„Uwielbiam sposób, w jaki podskakują twoje cycki” — jęknął Faoril. „I te kolczyki w sutkach”.
– Musisz przebić swoje – upierała się Serisia.
Faoril sapnął. Wyobraziłem sobie, jak palce mojej żony szarpią jej sutek. Potem Serisia pisnęła z zachwytu, jej cipka zacisnęła się na moim kutasie, gdy Faoril musiał się odwdzięczyć. Obie kobiety jęczały, gdy ujeżdżały moją twarz i kutasa.
„Fajnie się z nimi bawić” – przyznał Faoril.
Faoril poruszyła się, pochylając do przodu, gdy rozsmarowała swoją gorącą cipkę na mojej twarzy. Mokry, mlaskający dźwięk całowania dotarł do moich uszu. Bolał mnie kutas, gdy wyobraziłem sobie, jak Serisia przesuwa swoją cipkę w górę iw dół mojego kutasa, podczas gdy Faoril obejmował moją żonę, mocno ją całując.
– Uwielbiam ten dźwięk – jęknęłam między liźnięciami cipki Faorila. Moje dłonie mocniej ścisnęły jej tyłek, przesuwając jej cipkę na ustach, aż znalazłem jej łechtaczkę.
Polizałem guziczek. Jęknęła w usta Serisi. Mój język wirował wokół guzka, zanim wciągnąłem jej wrażliwą łechtaczkę do ust. Ssałem i skubałem go, podczas gdy ona wierciła się, jej tyłek wyginał się pod moimi obmacującymi dłońmi.
Jej stłumione jęki stawały się coraz głośniejsze. Jej soki wlewały się do moich ust, gdy ssałem i ssałem. Jej ciało przebiegł gwałtowny dreszcz. Uniosła się na mnie, gdy jej orgazm wybuchł w jej wnętrzu. Mój kutas pulsował w cipce mojej żony, gdy doprowadzałem Faorila do orgazmu.
— O tak — sapnął Faoril, przerywając pocałunek z żoną. — Owłosiona cipka Slaty, tak. Och, wow. Kontynuuj ssanie mojej łechtaczki. O tak. Znowu dochodzę. Thrak, ty wspaniały orku. O tak. Oh cholera." Faoril pisnął. „Serysio. Och, ssij moje sutki. Bogowie, tak, to wspaniale.
Serisia zgrzytała cipką na moim fiucie, unosząc się tylko na kilka cali. Pochyliła się, by ssać sutki Faoril, jednocześnie ocierając się łechtaczką o moją kość łonową. Jej pachwina prześlizgnęła się po moich żylastych włosach łonowych, gdy jej cipka zacisnęła się i rozluźniła na moim kutasie.
Wysunąłem ręce z tyłka Faorila i chwyciłem Serisię. Zacisnąłem mocno, a następnie przesunąłem ją w górę i w dół mojego penisa, pracując tą gorącą, mokrą pochwą na moim penisie. Bolało mnie w jej wnętrzu. Moje jaja zagotowały się, chętne do wyładowania w jej cipce.
— Za dużo — sapnął Faoril, zsuwając się z mojej twarzy i drżąc obok nas na kocach.
Serisia uśmiechnęła się, pochylając się do przodu, kładąc swoje piersi na mojej piersi. Jej kolczyki w sutkach ocierały się o moją pokrytą bliznami skórę, kiedy się całowaliśmy. Jęknęła, jej cipka zacisnęła się na moim kutasie, delektując się pikantnymi sokami Faoril.
Jej język wepchnął się do moich ust, gdy doszła. Jej cipka masowała mojego fiuta. Gorący, spazmujący tunel ciała wysyłał wstrząsy przyjemności w dół mojego trzonu do moich jąder. Jęknąłem, moje dłonie zacisnęły się na jej tyłku, po czym wybuchłem w jej gorące głębiny.
Warknęłam do pocałunku, gdy moje biodra uniosły się. Moja sperma zagotowała się w cipce upiora. Serisia zadrżała na mnie. Odżywiła się spermą. To pozwoliło jej pozostać cielesną i jak najdłużej ze mną.
To też doprowadzało ją do szaleństwa, gdyby została zbyt długo. Znajdowała się na cienkiej granicy między miłością a szaleństwem. Nie wiedziałem, jak długo może to wytrzymać, ale cenię każdą chwilę, którą mamy, dopóki nie przejdzie do następnego życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Błędny Rycerz Angela
Po przerwaniu postu następnego ranka rozdzieliliśmy się na zwiedzanie ruin. Nasz drugi pełny dzień poszukiwań. Od wczoraj byłem jeszcze obolały. Zostawiliśmy nasze konie, aby pasły się w naszym obozie na szczycie wzgórza, gdy schodziliśmy na plac świątynny.
Świątynie Murathi były mamutami, a otaczający je plac mógł pasować do większości miast na świecie. Orkowie, którzy zbudowali Murathi z ogromnych kamieni, które wydobywali, byli ambitni. A świątynie były dziełami sztuki.
Ułożyli kamień wysoko i utworzyli duże, sklepione pomieszczenia. Po pierwszym dniu poszukiwań, zaledwie kilka godzin, odkąd przybyliśmy po południu, Faoril zachwycał się architekturą, a ona, Thrak i Serisia spędzili wieczór, rozmawiając o jej cudach.
Ork był zagadką. Był lepiej wykształcony niż Sophia, a ona została wychowana z najlepszymi nauczycielami, a następnie pouczona przez kapłankę Saphique.
Oczywiście Sophia nienawidziła nauki, więc może dlatego nie wiedziała tak dużo.
– Bądź bezpieczny – powiedziała Xera, kierując się do następnej świątyni, którą planowała przeszukać.
– Ty też – powiedziała Sophia. Akolita i ja przeszukamy kolejną świątynię, podczas gdy Thrak i Faoril, w asyście Serisii, zajmą trzecią.
Dzień stał się już gorący. Mit o krainach orków, które zawsze były zamknięte na zimę, był niedorzeczny. Nadeszło lato i było tak samo ciepło jak w Secare, ale z dodatkowym plusem w postaci większej liczby much.
Duże muchy.
Uderzyłem jedną, dużą, czarną rzeczą, większą niż czubek mojego kciuka. Jak przetrwali mroźne zimy?
Plac przed masywnymi świątyniami pokryty był trawą wystającą z mniejszych kamieni brukowych. Były tam części placu, gdzie ziemia spływała z okolicznych wzgórz, tworząc małe wzniesienia czystej trawy, które rozpościerały się jak macki ogromnego krakena w kierunku środka placu.
Nie sposób było powiedzieć, która świątynia należała do Patera. Żaden nie miał żadnych oznaczeń, które wskazywałyby, gdzie czczono boga. Wierzyliśmy, że kawałek miecza Najwyższego Króla będzie w Świątyni Pater.
„Jesteś potomkiem boga Patera” – wypaliła nagle Sophia, gdy weszliśmy do wejścia.
"Co?" – zapytałem, rozglądając się. "Oczywiście, że jestem. Wszyscy ludzie wywodzą się od Patera i Slaty, kiedy urodziła rasy w pojedynkach płci podczas tworzenia”.
Przeskanowałem świątynię. Było ciemno, oświetlone promieniami jasnego światła słonecznego wpadającego przez małe dziury w dachu. Pył tańczył gęsto w powietrzu, oświetlony przez te szyby. Ziemia była pokryta brudem, który przedostawał się przez różne szczeliny w kamiennych ścianach, podczas gdy powietrze pachniało stęchlizną, piżmową.
Nie żyje.
– Nie, to znaczy, jesteś potomkiem Najwyższego Króla, a on był bękartem Patera.
– Pater miał ich dużo – wzruszyłam ramionami. — Jestem pewien, że masz w sobie trochę krwi Patera. To napalone bóstwo”. Śmiałem się. „Bóg ojcostwa musi wydać wiele potomstwa. Większość bogów to jego dzieci, nawet jego żona Slata i twoja bogini. I spłodził anioły, demony, zrodzone z błyskawic, muzy i dziesiątki bohaterów.
– Wiem, ale masz więcej jego krwi niż przeciętny człowiek – sprzeciwiła się Sophia. Potem kichnęła. „Och, nienawidzę tu być. Tyle kurzu. Znowu kichnęła.
Śmiałem się.
"Co?" zażądała.
„Wyglądasz tak słodko, kiedy kichasz. Twój nos drży, a twarz się marszczy.
– Cóż, cieszę się, że… – jej słowa urwały się, gdy znowu kichnęła. Jej oczy zaszły łzami, gdy kichnęła jeszcze dwa razy. Wyprostowała się, ocierając zaczerwienione oczy. „Cieszę się, że ci się to podoba”.
„Chodź, myślę, że to ołtarz”.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ogniste Oczy
Armia nieumarłych orków, którą ożywiłem, wpadła przed nami do ruin. Stałem na szczycie wzgórza, gdzie Angela i jej zespół rozbili obóz. Ich konie rzuciły się na pierwszy zapach nieumarłych. Ich rżenie przerażenia brzmiało prawie jak krzyki dzieci.
Przypomniało mi to niektóre z moich eksperymentów. Dzieci miały dużo witalności i fascynowały wiwisekcją.
Symulakrum klęczało w pobliżu, gdy przygotowywałam zaklęcie. Patrzyła, jak rysuję pięcioramienny magiczny okrąg w płaskim miejscu, brudząc twardą ziemię. Potem podrapałem tajemne znaki, skupiając się na życiu, z powietrzem i ziemią, aby związać ducha z moją wolą.
Mój krąg gotowy, wszedłem do niego i wypiłem fiolkę soków z cipki. Magiczna energia zagotowała się we mnie i uwolniła moją magię. Wypłynął ze mnie do kręgu. Wokół mnie świeciło czarne światło. Krąg przeniesie moje zaklęcie dalej i wzmocni je.
Magia uderzyła w ruiny, by znaleźć widmo, pędząc obok powolnego marszu nieumarłych orków, którzy dopiero teraz dotarli do dużego placu przed zrujnowanymi świątyniami. Moja magia szukała, szukając w rzeczywistości zmarszczek, które zjawa zostawił po sobie – śladu.
Moja magia go znalazła i skierowała się do świątyni po wschodniej stronie placu. Przeniknął do kamienia. Upiór pojawił się obok jej męża i Faorila. Mag musiałby być pierwszym celem szału upiora. Była zbyt niebezpieczna.
Moje zaklęcie uderzyło w ducha. Nie mogła się oprzeć. Nekromancja była moją specjalnością. Jej czyste krzyki strachu i bólu odbijające się echem w moim zaklęciu były tak satysfakcjonujące, że odarłem jej człowieczeństwo i ujawniłem prawdziwą naturę zjawy – gniew na tych, którzy wciąż żyli.
Uśmiechnąłem się, gdy zakończyłem zaklęcie. Będzie teraz szalała. Dusza kobiety była głupcem, bo na zawsze stała się zjawą.
Mój kutas był twardy. Opuściłem krąg, pragnąc zobaczyć rzeź, którą rozpętałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kserathalazja
Przyglądałem się świątyni, moje oczy szukały czegokolwiek, co mogłoby prowadzić do ukrytego przejścia. Przez ostatnią godzinę pracowałem ostrożnie przez skroń, ignorując kurz wypełniający powietrze i pokrywający moje nagie ciało.
Schyliłem się przy ołtarzu, masywnej kamiennej płycie wykutej z tej samej ciemnej skały. Moje palce pieściły ślady narzędzi wbite w powierzchnię. To miejsce było mieszanką surowości i niezwykłego. Kamienie były zgrubnie ociosane i manewrowane w miejscu brutalną siłą, ale konstrukcja była dopracowana i zaawansowana, tworząc strukturę, która wydawała się równie dobrze zbudowana, jak miasta, które widziałem w Magery.
Mój palec przesunął się po dnie kamienia, gdzie stykał się z podłogą. Nie czułem luki ani ruchu powietrza.
Westchnąłem, prostując się. Zadrgały mi uszy. Zamarzłem. Czy słyszałem człowieka mówiącego na wietrze.
Zwolniłem serce i skupiłem się na uszach. Dźwięk był słaby, szmer wydawał nieinteligentny dźwięk. Magia była w powietrzu. Mag działał zaklęciami. Nie rozpoznałem głosu. To nie był Faoril i nie miał chrapliwego warczenia orka. Kadencja przemowy przypominała mi Ognistego Oka, ale ten głos był głębszy niż martwy czarnoksiężnik.
Rozejrzałem się. Światło wpadało przez dziurę w ścianie nad moją głową. Zwinnie wspięłam się po kamieniach, ściskając jedną ręką mój nienapięty łuk. Mój kołczan ze strzałami zaklekotał razem, gdy szedłem w górę ściany, moje palce u rąk i nóg wbijały się w pęknięcia i wgłębienia w kamieniu.
Dotarłem na szczyt. Słońce świeciło mi jasno w oczy i skrzywiłem się, gdy się przyzwyczaili. Ogarnął mnie paskudny zapach śmierci. Skrzywiłam się i odetchnęłam ustami, gdy wspinałam się wyżej po ścianach świątyni, moje oczy skanowały w poszukiwaniu źródła smrodu i magii.
W połowie drogi walące się ciało orka potknęła się pode mną, a za nim kolejny. Mój żołądek chciał się zbuntować. W powietrzu tańczyła nekromancja. Nic dziwnego, że głos przypominał mi Ognistego Oka. To było coś, co zrobiłby wstrętny człowiek.
Cieszyłem się, że moja strzała go zabiła.
Szybko naciągnąłem łuk, gdy trupy potknęły się pode mną. Drewno zaskrzypiało, gdy zginałem je, aby przymocować sznurek. Potem wyciągnąłem strzałę i wystrzeliłem ją w pierwszego zombie orka. Strzała wbita w jego ramię.
Trup nawet tego nie poczuł, gdy potknął się do przodu.
Moja broń byłaby przeciwko temu bezużyteczna. Ale mógłbym wszcząć alarm i zaalarmować moich towarzyszy. Wziąłem oddech i krzyknąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akolita Zofia
"Słyszałeś to?" – zapytałem Angelę, gdy klęczała przed ołtarzem.
"Usłyszeć, co?" zapytała.
"Nie wiem. Wydawało mi się, że słyszę krzyk. Zmarszczyłem brwi, zerkając na wejście do świątyni. „Czy powinniśmy to sprawdzić?”
– Chyba coś znalazłam – sapnęła Angela. „Pod ołtarzem jest tunel. Muszę tylko podważyć ten kamień.
Odwróciłem się od wejścia i spojrzałem na Angelę, gdy chwyciła duży kamień na podłodze. Uderzył o sąsiednie kamienie, gdy podważyła go i odrzuciła na bok. Poniżej otworzyła się dziura. Było ciemno, a z głębin wyłoniło się ziemiste piżmo.
– Jest tunel – uśmiechnęła się Angela. „Myślę, że go znaleźliśmy”.
„A co ze światłem?” – zapytałem, gdy Angela wpadła do tunelu.
„Nie możesz zrobić światła za pomocą swojej magii?” – spytała Angela, stojąc w tunelu. Był wąski, a korzenie roślin wystawały z boku.
„Umm...?” Zmarszczyłem brwi. Czy mogę zrobić światło? Czy było zaklęcie, które to zrobiło? Myślę, że był. Wsunęłam rękę w szlafrok i potarłam sutek. Mogłam kontrolować piersi i sprawić, by moje mleko płynęło do woli. Wzdrygnęłam się, gdy mój palec lepił się od mleka z piersi. Podniosłem rękę. „Saphique, niech moje błogosławione mleko świeci na drodze”.
Sapnęłam z zachwytu, gdy krople mleka na moich palcach rozbłysły miękkim, różowym światłem. Wpadłem do tunelu, wokół nas rozlało się światło. Trzymałem palec wysoko, gdy przeciskaliśmy się przez tunel.
Był ciasny i wąski. Thrak miałby trudności z przeciśnięciem się tutaj. Nawet Angela i ja musieliśmy się uchylić. Założę się, że ork musiałby się czołgać, żeby się tu zmieścić. Boki muru były ziemią z kostką brukową nad naszą głową.
– Coś jest przed nami – sapnęła Angela z podziwem. „To odblaskowe”.
Spojrzałem za nią. Na końcu korytarza znajdował się kamienny blok, ołtarz, na którym coś błyszczało. Zmarszczyłam brwi, starając się zobaczyć. Kawałek nie był tak duży, układał się w literę T. Wykonano go ze srebrzystego metalu i wysadzano dużym rubinem.
"Czy to to?" Zapytałam. – To nie wygląda na miecz.
Angela podniosła go i zadrżała. Wtulił się w jej dłoń. Podziw wypełnił jej oczy, a jej rude włosy przez chwilę zapłonęły ogniem. Energia obmyła mnie i zmieszała się z moim światłem. Przez chwilę róż płonął na czerwono, zanim energia nas ominęła.
– To kawałek – szepnęła Angela. „Rękojeść i rękojeść”. Dotknęła rubinu, a potem rozgałęzionych ramion jelca. „Brakuje głowicy i ostrza, ale znaleźliśmy pierwszy kawałek”.
„Jeszcze tylko cztery”. Podniecenie biło w moim sercu. Gdyby ten mały fragment miał taką moc, co zawierałby cały miecz? „Możesz tym zabić Dominari. Odniesiesz sukces, Angela.
Angela mnie przytuliła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mag Czeladnik Faoril
Po mojej skórze przebiegł dreszcz. Uniosłam głowę i omiotłam wzrokiem. Moja ręka wystrzeliła do kieszeni szaty i chwyciła fiolkę spermy. Moje zmysły ożyły. Poczułem magię. Znalazł nas szaman orków? Czy był to ocalały z Ghost Wolves, szukający zemsty?
Serisia krzyknęła: „Nie!”
Upiór drgnął. Jej ciało na chwilę stało się przezroczyste, po czym wróciło do stanu stałego, gdy zaczęła krzyczeć. Upadła na kolana, wyginając plecy. Thrak, po drugiej stronie zrujnowanej świątyni, odwrócił się, sięgając ręką do topora.
"Moje!" Serisia warknęła, jej głos był skrzywiony i poważny. "Mój mąż. On jest mój."
Wypiłem spermę, gdy upiór nabrzmiewał. Jej twarz zrobiła się brzydka, wykrzywiona, pochowane tylko ślady Serisii. Jej włosy stały się czarne i łamliwe. Jej piersi obwisły i rosły pomarszczone, a jej długie kończyny stały się tak skręcone jak ja pająk.
„To jest mój mąż, którego kradniesz!” Serisia warknęła, machając na mnie szponiastą ręką.
Wysłałem swoją magię, wirując powietrze, by ją chwycić i unosząc kamienie brukowe, by mnie osłonić. Magia wypłynęła z mojego ciała, rozkazując żywiołom, gdy szalona zjawa wrzasnęła z wściekłości. Jej ręka stała się przezroczysta i przesunęła się przez wiatr i skały.
Potem stała się solidna i uderzyła mnie.
Ból eksplodował w moim boku. Upadłem w powietrzu z krzykiem. Skalna ściana świątyni rzuciła się na mnie i…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trak
Faoril uderzył w ścianę z głośnym, mięsistym łomotem, po czym upadł bezwładnie na ziemię. Krew zlepiła jej głowę i włosy, wylewając się na na wpół odsłoniętą kamienną podłogę basenu. Pokręcony upiór mojej żony zwrócił się do mnie, jej oczy płonęły czerwienią.
„Czy myślisz, że pozwoliłbym jej się uzurpować?” wściekała się, jej głos odbijał się echem w świątyni, gdy podchodziła do mnie. "Jesteś moim mężem. Ona nie może cię mieć. Nikt nie może."
– Serisia – krzyknąłem, a serce krzyczało mi w piersi. „Proszę, co robisz?”
Jej ręka wyciągnęła się na mnie. Zanurkowałem w prawo, przetaczając się po kostce brukowej i przykucnąłem. Znowu się zamachnęła. Rzuciłam się w prawo, ignorując rozbłysk bólu, gdy jej ostre pazury szarpały moje ciało.
Spuchła, osiągając z łatwością dwukrotność mojego wzrostu. „Żadna kobieta nie może cię mieć. Jesteś mój! Twoje miejsce jest przy mnie! Nie zasługujesz na życie beze mnie”.
Moje serce zamarło. Uległa szaleństwu. Nigdy nie wiedziałem, że stanie się to tak szybko. Myślałem, że będą znaki ostrzegawcze. Czas, aby Serisia zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa i ruszyła dalej, zanim stała się potworem mającym na celu zabijanie tych, których kochała.
Moje serce pękło, gdy jej machające dłonie rozrywały ziemię za mną, gdy pędziłem do Faoril. Moja żona naprawdę odeszła. Nigdy nie wyzdrowieje z tego. Jedyne, na co mogłam liczyć, to egzorcyzm, który odwiezie ją z powrotem na Plan Astralny, gdzie może znaleźć spokój. Została zbyt długo. Trzymałem się jej zbyt mocno. Przyniosłem to na nią. Zniszczyłem żonę swoim samolubnym żalem. Trzymałem ją przywiązaną do tego świata, zakotwiczoną tutaj. Zmarli nie należeli do świata żywych. Nigdy nie powinienem był pozwolić jej stać się upiorem.
– Przepraszam, Serisio – wrzasnąłem, pochylając się i podnosząc bezwładne ciało Faorila. Nadal krwawiła, więc wciąż żyła.
„Kochasz ją bardziej niż mnie!” Serisia ryknęła.
Jej słowa bolały bardziej niż pazury.
Wyleciałem ze świątyni na światło dzienne. Naprzeciw mnie stanęła horda włóczących się trupów Widmowych Wilków, które zarżnęłam we wściekłości. Przerażenie ogarnęło moje serce. Jak moje ofiary mogły tu być? Rozpoznałem je wszystkie. Zabiłem ich wszystkich. Ich ciała nosiły na moich plecach niewątpliwe rany od siekiery.
Nienawidziłam wściekłości. Nienawidziłam tego, do czego mnie zmuszało. Jak to sprawiło, że zabiłem nawet tych, którzy załamali się strachem i uciekli, już nie groźby. Wiele z tych zwłok miało rany na plecach, ścięte podczas ucieczki.
„Zabiję was obu!” Serisia warknęła. - Wciągnę cię w śmierć i ukarzę, Traku! Jesteś moim mężem! Jak śmiesz kochać tę dziwkę bardziej niż mnie! Oboje będziecie cierpieć!”
Uskoczyłem, gdy jeden z orków zamachnął się na mnie zardzewiałym mieczem, podczas gdy Serisia ruszyła za nim. Trzymałem Faoril w lewym ramieniu, tuląc jej bezwładne ciało do piersi, gdy prawą ręką wyciągałem topór. Machnąłem nim jedną ręką, przecinając moje ofiary, uciekając przed żoną.
Nie pozwolę, by Faoril został jeszcze bardziej skrzywdzony.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Błędny Rycerz Angela
Podniosłem Sophię, a ona wygramoliła się z tunelu. Moje serce biło z podniecenia. Znalazłem pierwszy kawałek miecza mojego przodka. Nadzieja podniosła mnie na duchu. Podbiłbym Dominari. Taka moc biła w rękojeść. Nawet w mojej sakiewce przy pasku czułem, jak rękojeść jest pełna energii.
„Angelo!” Sophia pisnęła i nagle zanurkowała. Coś poruszyło się nad nią. Wstrętny smród, jak trup, który przez wiele dni leżał na słońcu, zaatakował mój nos.
Skoczyłem i złapałem szczyt tunelu. Moja zbroja zabrzęczała, gdy wyciągnęłam się z dziury i dobyłam miecza. Sophia uciekła od zataczającego się orka. Wydała kolejny krzyk, gdy ork zamachnął się na nią zardzewiałym toporem.
Coś było nie tak z orkiem. Wyszedł na światło słoneczne wpadające przez szczelinę w ścianie świątyni i skrzywiłem się. Jego śniada skóra była spuchnięta od zgnilizny. Zaschnięta krew pokryła jego ciało z głębokich ran pozostawionych przez siekierę. Wyglądał jak jeden z orków, których zabił Thrak, kiedy zaatakowały nas Wilki Widmo.
– To zombie – krzyknęła Sophia, biegnąc z powrotem w moją stronę.
Skoczyła obok mnie, gdy zwłoki orka uniosły topór i zatoczyły się ciężkim, niezdarnym ciosem, który pozostawił go całkowicie otwarty na atak. Sparowałem i zamachnąłem się ostrzem, wgryzając się w jego nadęty bok. Unosiło się cuchnące powietrze, brzuch opróżniał się jak przebity bukłak.
Zwalczyłam chęć zwymiotowania na smród.
– Potrzebuję, żebyś zaczarowała moje ostrze, Sophio – krzyknąłem, gdy zwłoki bezszelestnie zaatakowały ponownie. Iskry rozświetliły ciemne ruiny, gdy odbiłem jego ostrze. „Zombie nie mają wpływu na zwykłą broń”.
– Dobrze – mruknęła Sophia, kuląc się za mną. „Muszę dotknąć twojego ostrza, aby to zrobić”.
"Tunel. Zobaczmy, jakie to głupie.
Sophia uciekła ode mnie. Zablokowałem kolejny atak i kopnąłem, łapiąc zombie w brzuch. Odepchnąłem go. Trup potknął się, walcząc o utrzymanie równowagi, po czym odwróciłem się i rzuciłem w stronę Sophii. Przeskoczyłam nad wylotem tunelu i wylądowałam, obracając się, gdy zombi szarżował za nimi.
Nie zauważył dziury.
Uderzył w niego, do połowy zatykając go swoją masą, jedną nogą w otworze, a drugą wygiętą i skręconą pod kątem w stosunku do ciała nad otworem. Zombi szarpnął się, próbując wyciągnąć swoje ciało z dziury.
Sophia, w pół rozpiętej szacie, pokryła dłonie mlekiem z piersi. Kremowy płyn pachniał słodko, na chwilę usuwając smród orka. Sophia posmarowała moje ostrze mlekiem i zaśpiewała: „Sapique, Bogini Dziewica, która kocha wszystkie kobiety, pobłogosław tę broń, aby chroniła jej posiadacza. Niech ten miecz świeci jasno, jak latarnia morska do obrony wszystkich kobiet.
Różowawy odcień pokrył mój miecz. Ork wyciągnął swoje śmierdzące ciało z dziury. Zamachnąłem się. Moje ostrze przeszło przez jego ciało. Czarna magia ożywiająca zwłoki skończyła się i rozpadło się na kawałki przede mną. Wyjrzałem ze świątyni. Więcej zombie krążyło po placu świątynnym.
– Chodź – krzyknąłem.
Sophia wyciągnęła swój zaczarowany sztylet. Świeciło się na różowo, sygnalizując niebezpieczeństwo. Może powinienem ją częściej nosić, żeby nas ostrzec. Ruszyłam w stronę wejścia, Sophia za nią. Thrak, Faoril i Xera mieli kłopoty.
Wyskoczyłem na światło dzienne i przeciąłem mieczem kolejnego zombie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kserathalazja
Mój łuk był bezużyteczny. I wątpię, żeby mój nóż poradził sobie znacznie lepiej.
Zombi, które uderzyłem, wspięły się za mną po ścianie świątyni. Wspiąłem się wyżej i dotarłem na dach, pędząc w kierunku frontu budynku. Musiałem znaleźć Faorila lub Sophię. Potrzebna byłaby ich magia.
Dotarłem do krawędzi świątyni i sapnąłem.
Na placu świątynnym poniżej, Thrak przedarł się przez hordę orków-zombie, z bezwładnym Faorilem kurczowo ściskającym się w ramieniu. Zatoczył potężnymi łukami topór. Jego broń była równie przyziemna jak moja, ale brutalna, przecinała kończyny i torsy, pozostawiając stos wijących się kawałków, gdy uciekał przed czymś jeszcze gorszym.
Pokręcony duch rozerwał kamienie brukowe i cisnął nimi na plac w Thrak. Rozbiły się o orka, eksplodując ostrymi trzaskami. Rzecz była pokręcona i potworna, sięgając połowy wysokości świątyni, na której stałem. To była pomarszczona, pokręcona kobieta.
– Serisia – szepnąłem z przerażeniem.
Magia szeptana na wietrze pochodziła od ducha. Nekromanta, który wysłał zombie, ujarzmił Serisię i zamienił biednego, słodkiego ducha w szaleństwo. Zachwycała się, gdy próbowała zabić swojego męża i Faorila.
Za mną chrzęściły kroki.
Odwróciłem się i odruchowo wystrzeliłem strzałę. Zabrał zombie w klatkę piersiową. Nie wyciekła krew. Zombi nawet nie drgnął ani nie zauważył mojej strzały. On i drugi martwy ork, któremu brakowało połowy czaszki, ruszyli na mnie. Rozglądam się dookoła. Angela wypadła z pobliskiej świątyni, a za nią Sophia. Miecz rycerza świecił na różowo iz łatwością przecinał zombie.
Sophia zaczarowała miecz rycerza. Czy mogłaby pobłogosławić mój łuk?
Zszedłem z boku świątyni, zombie niezdarnie podążały za mną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ogniste Oczy
Uśmiechnąłem się, gdy Angela wyłoniła się ze świątyni z mieczem zaklętym przez boską magię. Przecięła zombie jedną ręką, a potem obróciła się i przecięła drugą. Była zręczna i miała świetną wytrzymałość. Już raz byłem świadkiem jej sprawności.
Nie popełniłbym dwa razy tego samego błędu. Wypiłem fiolkę soku z cipki symulakrum i podniosłem siebie i swoją symulakrum na pobliską świątynię, aby mieć wysoki poziom. - krzyknęła Angela, machając w kierunku orkowego barbarzyńcy. Niósł bezwładne ciało maga.
Upiór był już wart wysiłku, aby ją wezwać.
Bez pomocy maga mogłem bezpiecznie uwolnić żywioły. Ogień zebrał się w mojej dłoni, a potem rzuciłem kulą trzaskającego ciepła w Angelę. Rycerz obrócił się i zanurkował, jej zbroja błysnęła, gdy moja magia uderzyła w bruk i podpaliła suchą trawę wyrastającą z pęknięć.
Zmarszczyłem brwi. Miała szybki refleks.
Pędziłem więcej ognia, powietrze tańczyło wokół kul. Angela uskoczyła i zaczęła tkać, gdy moje kule ognia eksplodowały wokół niej. Jak ta przeklęta kobieta poruszała się tak dobrze? Miała szybkość, wytrzymałość i zwinność, a siła jej miecza była niezrównana.
Spojrzała na mnie, gdy wysłałem wiatr, który smagał ją, żeby związała sukę. Uderzyła mieczem dokładnie w tej chwili, zanim uderzyłby ją mój wiatr. Zaklęcie miecza rozdzieliło moje zaklęcie i wiatr eksplodował.
Odrzucił ją do tyłu, ale wylądowała w bucie i podeszła.
Było o niej więcej. Wysłałem życiową magię, by ją zbadać, zaklęcie odgadujące. Brakowało mi czegoś w tej kobiecie rycerzu. My magic wrapped around her as I continued hurling fireballs while directing my zombies to swarm her.
The god Gewin wreathed her. She had participated in a ritual. A powerful one, and the warrior god had blessed her limbs and skill, increasing her reflexes and strength. I would have to use even more spectacular magic to take her down.
I down another vial.
“Master,” the Simulacrum said behind me. “The elf.”
My eyes were drawn to Xerathalasia. She raced along the temples, chased by a pair of my zombies, and rushed towards Sophia. The acolyte cowered behind a piece of fallen ruin. A primal growl escaped my lips. Pain flared in my chest and belly. This body had never felt the elf-bitch's arrows, but the agony and humiliation of dying to the elf was seared into my soul.
I sent my magic at the elf. Angela could wait.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Xerathalasia
“Can you enchant my bow?” I shouted as I raced towards Sophia. She huddled behind a stone, watching fire rain down from a nearby building. The necromancer stood atop there, a naked, bald woman beside him.
A simulacrum. Her face appeared familiar. Was it the same simulacrum that had been with Fireeyes? Why would she be here? Why would another mage want to kill us?
“I can,” Sophia nodded, her hand darting inside her robe to fondle her breast.
A wind ripped across the plaza. The grass bent. The necromancer's voice screamed on the wind. I gasped as it struck me like a solid object. The world spun about me and then I crashed into the side of a temple.
A bone snapped in my leg. Agony flared as I crashed to the ground. My hands clenched about nothing. I had lost my bow in the tumble. I pushed myself up, glaring at the warlock standing atop the temple. Fire billowed in his hand as he stared at me.
Even from here, his eyes burned like coals. Like Fireeyes's. Somehow he had found a new body, younger and stronger, to inhabit. And he wanted me dead.
I forced myself to dive into the temple's half-collapsed entrance as the fire burst outside, the heat rolling over me. I screamed, crawling deeper and deeper into the temple as the stones cracked and groaned. Fire washed through the walls. The stones glowed cherry red.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Thrak
I ignored the fireballs slamming into the temple. The heat rippled across the battlefield. I hoped Xera was still alive. But I had to get Faoril to Sophia. She was the only one that could heal her, and we desperately needed her magic.
Behind me, Serisia gibbered, no longer coherent. She was utterly consumed by her madness as she rampaged after me. Stones crashed around me. But I was almost to Sophia. I swung my ax and cut down a zombie between us.
I only hoped it wasn't too late to—
The world exploded behind me.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Acolyte Sophia
Danger hurtled from every direction. Poor Xera might be dead. The mad mage on the rooftop kept hurtling his fire down. The heat washed over me as I huddled, my dagger gripped in one hand. Thrak, carrying Faoril, raced towards me.
Behind him something foul hurled stones. The face was twisted and ugly, but I could see traces of Serisia's beauty. My stomach sank. Poor Thrak. I had hoped this would never happen. But phantoms always went mad in the end, turning on those they loved out of jealousy.
I shoved my hand into my pouch and pulled out the ampoule of holy milk I had made after meeting Serisia. My body trembled as the spirit loomed large, racing closer. Thrak dodged a stone, then cut down an orc zombie.
A fireball exploded behind him.
I screamed as Thrak and Faoril were thrown forward. They landed hard, Faoril rolling limply across the ground and lying on her back. The entire side of her head was covered in blood. She was badly hurt before the fireball threw her.
“Mine!” Serisia gibbered, froth pouring from the spirit's mouth.
Her clawed hand reached out and seized Thrak as he struggled to rise. The orc roared in pain as the spirit's claws sank into his flesh. She lifted him up into the air, her mouth open wide. It was full of teeth.
Serisia prepared to eat her husband.
I threw my ampoule of Holy Milk. It was blessed by Saphique. It was potent stuff. It could break curses and exorcises spirits. The bottle glinted as it twisted through the air. It reached the arch of its height and begin to plummet.
My stomach sank. I didn't throw it hard enough.
To był jedyny, jaki miałem. Why didn't I make more. I had the spare ampoules.
I tensed as the ampoule hurtled towards the ground. My stomach curled. I held my breath, not even flinching as a fireball burst nearby. Serisia's mouth opened wider as she pushed her struggling husband entire upper body into her cavernous opening.
The glass struck the spirit's shin. It shattered. Pink light flared as the milk washed over the spirit's leg. Serisia let out a howl. Black energy appeared around the spirit, billowing like an inky, foul smoke. The pink light crashed into the smoke. The smoke swirled around beams of radiance, struggling to consume it.
But Saphique's light burned majestic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Fireeyes
My eyes scanned for Angela. I had lost her trying to kill the elf. I had no idea if Xera was even dead. I hoped she was. I threw a fireball at the orc then kept my search. Serisia's gibbering grew triumphant as she seized him.
“Where are you, Angela?” Warknąłem. “Do you see her?”
“No, Master,” the Simulacrum calmly answered.
“Las-damn her. Where could she have gone.”
Smoke drifted across the plaza from the many fires my magic had started. It obscured some of the ground. I sent wind to sweep across the plaza and gather up the smoke. What was hidden was revealed. Angela wasn't hiding in the smoke.
“Where—”
Magic exploded from Serisia. Pink light flooded across the plaza. My control over the Phantom vanished, ripped away by the Goddess Saphique. The spirit let out a last, maddening gibber, and then she billowed away to the Astral Realm.
My eyes spotted Sophia where she huddled. The bitch had exorcised Serisia.
Fire crackled on my fingers. I knew who had to die next.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Thrak
The pink light engulfed me.
<em>I'm free, Thrak,</em> Serisia whispered in my mind as I fell to the ground. <em>I'm so sorry. To nie byłem ja. The voice made me do it. But I'm free. Sophia did it.</em>
I grunted as I crashed into the ground. I looked up, tears burning in my eyes as the monstrous, twisted thing that had been my wife billowed like steam. The pink light wafted it away. The steam diffused, fading into nothingness.
<em>I love you, Thrak.</em> Serisia's voice was so faint. <em>I am glad for every heartbeat we had. I know she'll take care of you. Kocham Cię. I'll be waiting for the pair of you. Watching... loving...</em>
"Nie!" I screamed, my hands reaching up, trying to grab the fading mist. But you couldn't clutch vapor. The mist spilled out from between my fingers before vanishing. "Nie!" My fist slammed into the ground. She was gone.
Naprawdę. Irrevocably. Odszedł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Journeyman Mage Faoril
I jolted into consciousness. My mouth stained with sweet, creamy milk. I bolted up, staring at the wide-eyed face of Sophia. Energy suffused my body. I was alert and strong. There was no pain in my body. The soreness of the last two days of searching, the lingering ache from days spent riding a horse, to the massive blow to my head that had plunged me to unconsciousness had all vanished.
Sophia held a vial clutched in her hand. She had used a potion on me. There must not have been time for the acolyte to use her healing magic.
“Where's Serisia?” I demanded, trying to get my bearing. I was outside. Fire crackled across the plaza. Zombie orcs lumbered towards us. Thrak was nearby, sobbing on his hands and knees as he punched the paving stones, blood matting his side.
“Exorcised,” Sophia answered. “Listen, there's a mage. He's throwing fireballs down at us.”
Sophia pointed at a man who threw a fireball. The air hissed as it streaked right at us. I sent out my magic. Stones shuddered as a wall of earth ripped up before us. The fire crashed into the wall, flames licking over the top.
"Kto to jest?" - zażądałem.
“I have no idea,” Sophia countered.
“Stay here,” I told her. I pulled out another vial of cum and downed it, adding to my reserves of power. “I'll deal with the mage.”
Sophia emphatically nodded her head, her green eyes trembling.
“And...find Angela. I don't know what happened to her.”
“I will,” I answered.
I strode out from behind the barrier. Another fireball streaked down. I summoned the wind, catching the ball and deflecting it into a pair of zombies. Their dead flesh burned like wax candles, consuming the zombies.
Smiling, I lifted into the air. I did not recognize the mage. He was Thosian and young, with a face tanned by the sun. He had broad shoulders and the frame of a man who spent his days laboring in the field instead of one who spent his time in study.
And he had a Simulacrum.
Fireeyes's Simulacrum.
“You're him,” I gasped. “Fireeyes.”
“I am,” the man answered, a grin spread across his young face.
He found a way to transfer his soul. Greedy excitement filled me. "Jak to zrobiłeś?"
Fireeyes laughed and sent his magic crashing into mine.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Knight-Errant Angela
I heaved myself up onto the roof of the temple. When Fireeyes stopped attacking and switched to Xera, I took the chance, darting down the side of the temple and reaching the back. Then I climbed. It was hard. My fingers ached, two bleeding from the rough stones.
I had ignored the pain and made the top.
The mage dueled with Faoril, who flew on the winds. Fire and wind exploded between the two, filling the air with ear-splitting detonations. My ears rang. I flinched against the powers unleashed. The building trembled beneath my feet.
I drew my sword and advanced on his back.
“Master,” the Simulacrum shouted as I advanced.
My stomach tensed. I charged, raising up my sword.
The mage never turned, focused on his duel with Faoril. The pair poured all their magic into killing each other. My boots crunched on the stone. My armor jingled. The mage kept ignoring me. I had a perfect shot at his back.
It wasn't honorable. But this man was dangerous. He may have killed Xera. If he noticed me, he would rip me apart with his magic. I was lucky to survive the onslaught at a distance. I had never moved with such dexterity before.
Gewin's guidance had been on me. The blessing I received the night before I departed on my Quest had kept me alive.
“Master!” There was something approaching urgency in the Simulacrum's voice. Emotion crossed her face.
She bent down and came up with a dagger. Without a word, she rushed at me, lunging with the sharp weapon.
My sword swung. I cut the naked simulacrum down. She fell in a spray of blood at my feet. I leaped over her and thrust my sword through the back of the mage. He stiffened and let out a gurgling gasp. He threw a look over his shoulder.
"Jak?" he gasped, blood bubbling on the corners of his mouth. "Gdzie?"
I kicked him off my sword. His body fell and landed hard on the paving stones below, bursting like a rotten melon.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Xerathalasia
It was quiet around the fire. We had found the first piece of the sword, but no one wanted to celebrate. Sophia sat cuddled up to Angela as the pair both stared into the fire. Thrak was alone, his eyes red with grief, and Faoril was buried in Fireeyes's book.
How much vitriol did the warlock have to steal another man's body after he died. What did Angela do to receive this man's enmity? Why had he hunted us across the Magery? He was dead, hopefully for good, along with his Simulacrum.
But we would never discover his motivations.
“So that's how he did it,” Faoril suddenly announced.
"Co?" Zapytałam.
Sophia and Angela sat up, glancing at Faoril. Thrak didn't move.
“Fireeyes,” Faoril said. “He used what he dubbed a phylactery, a container that held his soul when he died.”
Faoril paused and then opened a pouch. She pulled out a pair of pendants. The pouch had belonged to Fireeyes. We let Faoril attend to his belongings. Angela let out a gasp, her eyes locked on one of the pendants studded in garnets.
Its twin was about Angela's neck.
“This one,” Faoril said, touching a pendant with a large, black gem set in it. “I think his soul is in here, waiting for a vessel. The Simulacrum must have smuggled the amulet away and then found her master a new host. I think that's what caused the spiritual disturbance Sophia felt weeks ago. It was Fireeyes's soul warring with the soul of the poor man he possessed.”
“Destroy it,” Thrak rumbled.
Faoril tossed the amulet into the fire. It roared brighter and brighter as Faoril poured her magic into it. A scream raced out of the fire. The flames momentarily burned blackish-green, and then they completely extinguished.
“No more Fireeyes,” Sophia whispered.
“Where did you get that broach?” Angela asked, her cheeks pale.
“From Fireeyes, of course,” Faoril asked. “Don't worry. It's destroyed.”
“No, the one you didn't throw in the fire.”
Faoril frowned at the second necklace, encrusted with garnets.
“Angela has one just like that,” Sophia gasped. Kiwnąłem głową na zgodę.
“Lady Delilah gave it to me,” Angela whispered, pulling out its exact match from beneath her armor. "Co to znaczy?"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
King Edward IV – Shesax, The Kingdom of Secare
I paced outside of my wife's bedchamber. Her moans echoed inside along with the midwife's muffled voice. How long did labor take? It had been hours. Almost the full day had past. The sun had already set. Night wearied on.
I reached the end of the hallway and turned to walk back.
Lady Delilah stood before me. I started. Where had she come from?
“Your majesty,” the magnificent woman bowed, her red hair curling about the shiny pauldrons of her armor. “I have found him.”
"Co?" I asked, my mind struggling to focus. “Oh, the next assassin?”
“One more subtle than Fireeyes,” Lady Delilah purred as she strolled up. “One that will kill Angela at the right moment. So stop your worrying.”
I glanced at the door to my wife's bedchamber. That was hard. My son was being born while the very threat to his life and rule, Angela, was out there questing to find the pieces of her ancestor's sword. Why didn't I just have her killed instead of listening to this mad plan to begin with?
"Kto?" - zażądałem. “Who is this assassin?”
“A changeling,” Lady Delilah answered with a smile. “You know how well they are at deception and seduction. My contacts tell me he is in the southern Magery. Right along Angela's path once she finishes her business in the orc lands.”
“You mean, once she has found the first piece of the High King's sword?” I growled.
“One out of five. Relax, your majesty.”
“How can I relax when—”
The door opened and the midwife stepped out, wiping her hands free on a cloth. “You're majesty, you have a healthy son.”
Through the door I could hear his wails. Excitement beat in my heart. I walked past Lady Delilah and stepped into the room. My wife, her face wan, held a small bundle wrapped in cloth, his pink face peeking out of the swaddling.
“My son,” I whispered as I moved to the bed, awe beating through my heart. He was so tiny. I sat on the bed, leaning over to look at him. His eyes were closed but his mouth opened wide. “Henry. One day you will be king. And no one, especially not an upstart knight, will take that from you.”
END of Book 3