Obudziło mnie powtarzające się pukanie. Czy to znowu Jayce? Nie potrzebowałem jego bzdur tak wcześnie rano. Odrzuciłam kołdrę i wyszłam z łóżka, złapałam okulary i podeszłam do drzwi.
"Och, to ty." Ulżyło mi, że to nie Jayce prosił o więcej pieniędzy. To był Max, ta ukochana, którą porwałem dwie noce temu.
"Hej, Korra. Czy byłoby lepiej, gdybym odszedł?" Zapytał uprzejmie.
- Nie, wejdź. Zrobię ci jedzenie czy coś. Pomachałem mu do środka. – Byłeś zajęty – powiedziałam, ignorując małe ukłucie żalu w moim sercu. Wszedłem do kuchni, żeby zobaczyć, co mogę zrobić.
"Zrobiłem to, o co prosiłeś." Odpowiedział. „Mam jednak pytanie. Dlaczego nie czuję się źle z powodu jednej nocy? Kiedyś czułem się źle, teraz po prostu czuję…”
"Obojętne. Pochodzi z mocami." Mówiąc o mocach, myślę, że zasłużył na swoją drugą porcję mocy. Może manipulacja czasem? Nie, to za wcześnie.
„Nie martw się, że mnie nakarmisz, zjem później”. Przerwał mój konkurs na gapienie się z otwartą lodówką.
– To mi zaoszczędzi trochę czasu – zamknąłem lodówkę. - Wiesz co? Zwykle idę na poranny bieg. Chcesz iść ze mną? Spojrzałem na to, co miał na sobie.
- Jasne, jestem przybity. Chcesz, żebym wyszedł, kiedy ty się przebierasz?
- Niekoniecznie – powiedziałam, wciągając przez głowę koszulę nocną, celowo pokazując mu moje całkowicie nagie ciało. Mam na myśli, że gdybym chciał znowu go przelecieć, muszę, żeby myślał, że to on to inicjuje.
Zarumienił się jasnoczerwono i wpatrywał się w moje ciało. „Jesteś pewien, że nie chcesz, żebym wyszedł? Będę zaraz na zewnątrz”
– Możesz, ale prawie skończyłam – powiedziałam, ściągając sportowy stanik z kanapy i wkładając joggery. „Ponadto przyzwyczaiłem się do tego, że faceci wpatrują się w moje ciało, więc to, czy jest nagie, czy nie, nie ma dla mnie znaczenia.
– Dobrze. Jego twarz poszarzała, powoli wracała do normy. "Chodźmy chyba."
Kiedy skręciliśmy wokół Bassline, zacząłem rozumieć, co mówi Korra. Kiedy biegliśmy, naprawdę zwracała na siebie uwagę. Była jak gwiazda porno, bez operacji. Faceci gapili się na nią z drugiej strony ulicy, szczególnie na jej cycki i tyłek. To znaczy, przyłapała mnie wiele razy, uśmiechając się i rumieniąc za każdym razem, gdy patrzyłem. To prawie tak, jakby ignorowała wszystkich poza mną.
"Więc, jak twoje nowe mieszkanie?" Powiedziała na tyle głośno, że mogłem ją usłyszeć, gdy zwolniliśmy do marszu.
- Chyba w porządku. To znaczy, moje nowe meble i pieniądze przeszły, teraz tylko czekam na moje ubrania. Otarłem kroplę potu z twarzy.
„Czy mogę wpaść wkrótce? Chciałbym to zobaczyć”.
- Właściwie tak! Chciałem tylko zapytać, czy możesz dziś wieczorem przyjść na moją parapetówkę.
– Tak, nic nie planuję. Poprawiła legginsy. "Kiedy to jest?"
„Zaczyna się o siódmej, mam też catering i napoje, więc nie muszę ich zabierać”.
„Ok, będę tam. Chcesz wezwać podwózkę? Skończyłem biegać i nie chcę wracać”. Sięgnęła do szwu joggerów i wyjęła telefon.
– Jasne – powiedziałem. Zdecydowanie mógłbym przetrzymać bieg powrotny i jestem absolutnie pewien, że Korra też by mogła, ale domyślam się, że była po prostu znudzona.
Jakieś dziesięć minut później jazda była już tutaj, Max i ja usiedliśmy na tylnym siedzeniu, on był po lewej, a ja pośrodku, osłaniając go przed kierowcą.
- Po pierwsze, myślałem o tym – powiedziałem prawie szeptem, ledwo dla niego słyszalnym. – Myślę, że zasłużyłeś na drugą rundę mocy. Potarłam znak na jego ramieniu, pulsując energią z opuszków palców do znaku, zmuszając go do skrzywienia się wystarczająco głośno, by kierowca mógł to usłyszeć.
"Wszystko w porządku tam z powrotem?" Kierowca zapytał.
– Po prostu mocno zranił się w ramię. Nic mu nie będzie, kiedy wrócimy do domu.
– Och. Ok. W takim razie pójdę na skróty.
"Byłbym wdzięczny," powiedziałem, rozważając użyteczne moce, które mógłbym dać Maxowi. Po tym, jak znalazłem wystarczająco dobry zestaw, przygotowałem się do rytuału.
"Jesteś na to gotowy? Jesteś pewien, że tego chcesz?" W milczeniu skinął głową i położył rękę na mojej.
„Ok, normalnie zrobiłbym to, gdy śpisz, bo byś tego nie poczuł. Proszę o wyrozumiałość. Zrobię to szybko”. Szepnąłem, rysując kształty w powietrzu, tylko po to, by uformować się w jasnoniebieski symbol. Chwyciłem symbol i przycisnąłem go do poprzedniego znaku na jego ramieniu.
"AHH!!! KURWA !!!!" Krzyknął.
"Przepraszam, przepraszam." – powiedziałam, delikatnie głaszcząc jego ramię, próbując go uspokoić i pocieszyć. Ból był dopiero początkiem. – Jak blisko jesteśmy? Traci uścisk. Spokojnie zapytałem kierowcę, gdy Max zaczął się trząść i chrząkać.
"Co masz na myśli mówiąc 'traci przyczepność'? Sekundę temu było dobrze. Ale w porządku, chyba się pospieszę..." Kierowcu przerwał Max, który wyrzygał na siedzeniu pasażera.
„CO, KURWA, MU SIĘ STAŁO?!” Kierowca zgubił gówno.
„Nie martw się. Nalicz dodatkowe opłaty. Ale odtąd będzie tylko gorzej”. Powiedziałem spokojnie.
„Fuj”. A kierowca nadepnął na niego. Po około minucie i dwóch czerwonych światłach dotarliśmy do bramy. Wysiadłem z prawej strony samochodu i zawróciłem, żeby mu pomóc.
"Gdzie jesteśmy?" Jęknął prawie smutno. Mózg i ciało Maxa zostały przymusowo przearanżowane i zmodyfikowane, aby pasowały do jego nowych mocy, a on zabierał narzędzie.
– Jesteśmy u mnie – powiedziałam najsłodszym głosem, na jaki mogłam się zdobyć.
– Pieprzyć to. To było prawie tak, jakby był pijany i jednocześnie brał kokainę. Gdy tylko zdjąłem mu pas i podniosłem go z siedzenia, usłyszałem dziwny, ale znajomy głos. Ciągnąc go dookoła, by stanąć twarzą w twarz z tym głosem, zostałam zdziesiątkowana gniewem i przepełniona strachem.
"Tu jesteś, więźniu." Spojrzałem w górę i zobaczyłem twarz, której miałem nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć. Winda, w której byliśmy, przypadkowo odjechała, prawie tak, jakby była w kolejce do spektaklu teatralnego.
"Nie! Nie potrzebuję cię tutaj Orion! Nie teraz! Nigdy!" Był mordercą mojej matki.
- Och, proszę. Nie zachowuj się jak dziecko, którym jesteś. Wysłuchaj mnie i wypuść tę dorosłą połowę siebie.
"Pieprz się!" Zmaterializowałem swój miecz w wolnej dłoni.
„Nie próbuję z tobą walczyć”. Uniósł rękę i pomachał. W tej chwili zostałem wyrzucony w powietrze. Uderzyłem w kolumnę z wielką siłą, wystarczającą na obfite krwawienie wewnętrzne. Gdy grawitacja wzięła górę, ciągnąc mnie na podłogę, zobaczyłam Maxa pędzącego w moim kierunku. Gdy tylko dotknąłem podłogi, odepchnąłem się od podłogi i poszybowałem w jego kierunku, łapiąc go w powietrzu. Myśląc tylko o utrzymaniu jego delikatnego ciała tak nieuszkodzonym, jak to możliwe, wylądowałam na nogach, tylko po to, by upaść na kolana, wypluwając niezdrową ilość krwi.
„Właściwie jesteś tak słaby, że gdybyśmy walczyli, przegrałeś w mgnieniu oka. Jesteś tak słaby, że musisz użyć nikczemnych ludzi do wykonania swojej licytacji”.
– Odpieprz się, Orionie. Splunąłem więcej krwi na jego buty.
„Szczęście dla ciebie, spełnię twoją prośbę. Jutro porozmawiamy. Nie martw się. Znajdę cię”. I odszedł w strumieniu piór.
– Nie, nie zrobisz – powiedziałam, rozpoczynając rytuał uzdrawiania, wyprostowując kręgosłup, naprawiając nerki, poprawiając płuca i wymieniając uszkodzone tkanki w mózgu. Potem, gdy już miałem go uzdrowić, otworzył oczy.
"Ughh. Gdzie ja jestem?" Czułem się, jakbym spał przez osiem godzin. Tyle że wciąż był dzień. Szerokie, płonące światło dzienne. Zerknąłem na jaskrawe światło.
"Dobrze. Nie śpisz. Nie przepracuj się, masz... mega kaca." Korra przemówiła. Gdy na nią spojrzałem, byłem w całkowitym szoku. Jej ubranie było podarte, cała była pokryta krwią, ale nie było nacięć.
– Korra… – zacząłem.
– Nic mi nie jest. Musimy iść. Teraz. Jej głos stał się zły. „Ktoś podał moją lokalizację. To… To…” Wskazała, „nie jest już bezpieczne. Muszę zabrać swoje rzeczy. Zostań tutaj”. Delikatnie puściła mnie na podłogę, a kiedy mnie poruszała, byłam tak podekscytowana ruchem, że czułam się, jakbym miała najgwałtowniejszy przypadek zawrotów głowy na świecie. – I tak nie mogłeś się ruszyć. Wpadła do rezydencji. Rezydencja, która nie dwa dni temu była pełna kobiet. Jak bardzo się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch dni. Zacząłem gubić się w myślach, jak mógłbym wykorzystać moje nowe moce, których jednak nie mam pojęcia.
– Wróciłam – powiedziała Korra z dokładnie przeciwnej strony, z której wyszła. Oczywiście skoczyłem. Spróbowałem się przewrócić i gdy skończyłem, powitano mnie wymiocinami.
– Ehem. Wyglądasz inaczej. Odchrząknąłem. I zrobiła. Nosiła rycerską zbroję, tyle że była zrobiona z czarnych i czerwonych kryształów. Miała też małą torbę, która stale pulsowała delikatnym czerwonym światłem.
– Nie główny cel. Gdzie jest twoje mieszkanie?
„5126 Harold Road. Dlaczego?”
— Cholera. Za daleko na krótki dystans. A ty nie jesteś w stanie na daleki zasięg.
"Co?"
„Nie możemy się tam teleportować. Hm.
„Kto jest Vesp…” Zacząłem, gdy przerwał mi gwizdek, który był zbyt wysoki, bym mógł usłyszeć, ale wystarczająco głośny, by poczuć. W odpowiedzi na gwizdek rozległ się ryk. Głęboki, basowy, przerażający ryk. A potem w kłębie dymu pojawiło się stworzenie wielkości konia. To było prawie jak mieszanka smoka i lisa. "To jest Coaxe. Mój osobisty familiant. Hej kolego! Jak leci?" Naciągacz skakał po niej jak szczeniak, który nie widział swojego właściciela od tygodni. „Była ze mną już od kilku lat. Czy to w porządku, jeśli będziemy na tobie jeździć, dziewczyno?” Vesp odpowiedział piskiem zachwytu.
– Nie, nie mogę. Nie jeździłem na tym. Nie ma mowy.
"Co? Nie mamy czasu na zajmowanie się twoją cipką."
"Co?!" Nigdy nie słyszałem, żeby tak mówiła!
"O kurczątko!" Podniosła mnie jak paczkę Cheetos. Ona też nie była tak silna. Położyłem się na tylnym końcu Vesp. „Oto lokalizacja Vesp”. Niebieskie oczy Korry zmieniły się w płonącą czerwień, a oczy Vespa szybko się do siebie dopasowały. Vesp mruknął na zgodę, gdy Korra skoczyła przede mną. "Gotowy do wyjścia?"
– Niezupełnie, czy moglibyśmy znieść deszcz… – Nie zdążyłem dokończyć tego zdania, gdy wzbiliśmy się na dobre trzydzieści stóp w powietrze. Potem, gdy tylko byliśmy na szczycie skoku Vesp, wystrzeliliśmy z prędkością rakiety. Przez około dwadzieścia sekund wszystko było rozmazane. Drzewa były jak przemykające pociski, a dwie godziny jazdy się skończyły. Nie mogłem sobie z tym poradzić, nawet jeśli nie byłem „mega-kacem”. Zwymiotowałem dzisiaj po raz trzeci. Jestem zaskoczony, że zjadłem wystarczająco dużo jedzenia, żeby dostarczyć tyle wymiocin.
"Które piętro?" Zachowywała się tak, jakby strzelanie w całym hrabstwie było na porządku dziennym.
„Na górze. Zachodni koniec”. Kto miał energię, by trwać w tworzeniu spójnych zdań?
– Szczęśliwy drań – powiedziała, gdy znowu zemdlałam.
"Zamierzasz obudzić się na własną imprezę?" Obudziłem się z Korrą na moim fiucie. – Nie masz nic przeciwko, prawda?
„Ani trochę”, powiedziałem, ziewając i ciesząc się uczuciem, które mi dano, „ale muszę zachować orgazm na później, nie chcę go jeszcze używać”.
„Wiesz, możesz po prostu utwardzić swojego penisa i masowo produkować spermę”. Powiedziała, delikatnie podskakując na moim półtwardym kutasie.
"Uwaga." Zacząłem ją spuszczać, przeciwdziałając delikatnym ruchom, które wykonała.
- Wiesz, reszta imprezy jest na zewnątrz i nie byłoby sprawiedliwe, gdyby gospodarz porzucił imprezę. Zaczęła przyspieszać, próbując doprowadzić mnie do orgazmu, kosztem jej przyspieszenia. "Unnhh. O mój Boże. Fuuuck." Sięgnęła w dół i szybko potarła łechtaczkę. Wtedy miałem retrospekcję do wczoraj, kiedy pieprzyłem Katta, agenta nieruchomości. Próbowałem zrobić to samo teraz z Korrą.
– Nie, dzięki. Przestała się ruszać.
"Czemu?"
„Trzymam to pod kluczem, żebym nie zajść w ciążę”. Spojrzała na mnie z bardzo łagodną i matczyną miną niezgody.
"Ach. Ok. Super. Będę o tym pamiętał."
„Cieszę się, że rozumiesz, ale nadal chcę…”
"Dobra." Obróciłem ją i poszedłem na misjonarza. Przyspieszyłem tempo, abym mógł doprowadzić mnie i ją do orgazmu, trzymając jedną rękę na jej łechtaczce, jedną rękę na jej lewej piersi, a jej prawą pierś w moich ustach. Lizałem, ssałem i skubałem jej pierś, aż doszła. Jej orgazm był super mocny, spazmował, jakby miała atak, a jej cipka zaciskała się tak mocno, że doszedłem znacznie szybciej niż powinienem. Wpadłem w nią, zmuszając ją do jeszcze większego spazmu. Upadłem na nią, całując jej szyję, gdy schodziliśmy z naszych wzlotów.
– Myślę, że powinniśmy wrócić na przyjęcie. Jęknęła tak szybko, jak tylko mogła.
– Tak, masz rację – powiedziałem, wkładając koszulę i szorty z szafy.
– Ty idź pierwszy. Ja zostanę trochę z tyłu.
Do zobaczenia za chwilę. Otworzyłem drzwi po przebieraniu się.
//
Okazuje się, że jak na każdej imprezie zapraszasz kilka osób i zjawia się czterdzieści.
"Chory masz przyjęcie, Max!"
„Dzięki” – powiedziałem do osoby, której nie miałem pojęcia. Postanowiłem uderzyć w prowizoryczny stół do pokera, ponieważ ktoś gdzieś przyniósł przenośny stół do pokera.
"Zajmij mnie!" Powiedziałem, siadając ze śrubokrętem, kładąc go obok siebie, gdy rzuciłem zwitek gotówki przed krupierem. Spojrzałem na talię kart i wydawało mi się, że widzę widmowy obraz górnej karty. Był to as pik. Przyszło mi do głowy, że krupier rozdaje mi pierwszy, żebym mógł dostać tę kartę. Trzydzieści sekund później, każda osoba otrzymała swoje karty. Ponieważ wcześniej patrzyłem na jedną kartę z wierzchu talii, pomyślałem, że mogę spojrzeć na rękę każdej osoby, ponieważ ich ręka składała się z dwóch kart, ale rozszerzonych, aby mogli zobaczyć obie karty. W tym scenariuszu prawdopodobnie mógłbym zobaczyć karty w rękach każdej osoby. A może karty wspólne.
As i walet, dwa i trzy, cztery i sześć oraz dama i dwa. Daję asa i trójkę. Na stosie wspólnoty była dama, as, dwójka, trójka i jeszcze jeden as. Dopóki dobrze grałem, mogłem wygrać. Albo mógłbym zagrać to tanio. To też. Nigdy nie słyszałem o regule, która mówi, że nie można zmusić wszystkich do wejścia na całość. W rzeczywistości wygram dobre pięćdziesiąt tysięcy. W końcu jestem w bogatej dzielnicy.
– Jakieś zakłady? - zapytał krupier.
– Wchodzę za wszystko – powiedziałem.
– To tyle, jeśli chodzi o element zaskoczenia. Ja też. Powiedział facet obok mnie.
"Również może. All-in."
"Pieprzyć to. Wszystko w środku."
"Czy chcesz po prostu iść prosto do ujawnienia?" Powiedział krupier.
"Jasne, czemu nie?" Powiedziałem zadowolony z siebie, gdy odwróciłem swoje karty, zanim karty zostały ujawnione.
– Zarozumiały, rozumiem. Dziewczyna dwa miejsca przede mną zachichotała. – Zobaczmy, czy jesteś wystarczająco dobry. A krupier ujawnił karty tylko po to, bym wygrał z fulem.
"Aha! Mój! Dzięki za grę!" Wygrałem swoje żetony do puli. "Zagramy później!" Powiedziałem wstając od stołu.
Kontynuowałem spacer po imprezie, rozmawiając, poznając potencjał… odpusty.
"Maks!" Usłyszałam za sobą znajomy głos, gdy rozmawiałam z jednym z moich gości.
"Katt?!" Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, która pokazała mi mieszkanie. "Przepraszam. To stary przyjaciel."
"Stary przyjaciel?" Żartowała, gdy do niej podszedłem.
- Wolałbym porozmawiać z tobą niż z Amandą.
- Och? Co ona ma, czego ja nie mam? Zachichotała, gdy szliśmy do jednej z sypialni.
„Prawdziwa pieprzona osobowość”.
"Ała. Brzmi nijako i trudno z nią rozmawiać."
"Opowiedz mi o tym."
„Chcę tylko powiedzieć, dziękuję za wtorek. To było nie tylko niesamowite, ale spełniło się moje życzenie”. Położyła rękę na podbrzuszu. "Mogę to poczuć."
"Cieszę się." Posłałam lekki, ale szczery uśmiech.
„Uhh…” Próbowała przerwać ciszę. – No cóż, chyba… – nie zdążyła dokończyć zdania, gdy rozległ się głośny trzask.
"Zejdź Katt!" Krzyknąłem, gdy rozpoznałem, że to dźwięk mojej własnej broni. Jedynym, który wiedziałby, gdzie jest ten pistolet, była Korra. Krzyki wypełniły mieszkanie, gdy wystrzelono kolejną kulę. "Cholera! Korra ma kłopoty!" przekląłem.
"Idę pomóc!" Katt zerwał się z podłogi.
"Nie!" Przytrzymałem ją, gdy walczyła ze mną. „Nie chcę stracić dwóch osób w cenie jednej!” Syknąłem jej do ucha. Na jej twarzy malowała się mieszanka szoku, zrozumienia i realizacji. Przestała walczyć. – Po prostu udawaj, że nie żyjesz. Wrócę. Obiecuję. Wstałem, wyszedłem z pokoju i poszedłem w kierunku schodów na piętrze w kierunku głównej sypialni. W stronę mojego przeciwnika. Nieświadomie w kierunku mojej śmierci.
——————
Tu lacuna. Przepraszam, że to trwało tak długo. Miałem do czynienia z innymi sprawami życiowymi